wtorek, 11 października 2011

Trochę inny karabin
























Jakby się nad tym zastanowić, to praktycznie wszystkie firmy wiatrówkowe obecne na rynku mają w swojej ofercie zarówno pistolety, jak i karabiny. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie pomysł łączenia jednego z drugim. 
Brocock. To tak jak w tym dowcipie o obozach pracy w Rosji – każdy wie, gdzie to jest, ale nikt nie ma ochoty zobaczyć. W przypadku Brococka właściwie każdy słyszał, że tak, owszem, jakieś wiatrówki robią, chyba dobre. Poproszenie o wymienienie kilku modeli zwykle kończy dyskusję.
Swego czasu modne były karabiny i pistolety przerabiane na broń pneumatyczną systemu Brococka. W wielkim skrócie wyglądało to tak, że każdy nabój był miniaturowym kartuszem ze sprężonym powietrzem z załadowanym do środka jednym pociskiem diabolo. Uderzenie w specjalny zatrzask z tyłu powodowało uwolnienie powietrza wewnątrz kartusza, a co za tym idzie, wypchnięcie śrutu przez lufę. Huku było przy tym co niemiara, a zabawa przednia. Jednak miało to trzy wady. Po pierwsze – koszt. Cena pojedynczego kartusza nie była niska, często brakowało kompatybilności między kartuszami do poszczególnych rodzajów wiatrówek (karabin czy rewolwer miały inne naboje). Po drugie – względy praktyczne. Naładowanie jednego kartusza to przynajmniej kilka pompnięć specjalną pompką (tu płynnym ruchem wracamy do narzekania na koszty). Owszem, można było też ładować z butli nurkowej, tak jak wiatrówki PCP. Wreszcie – naładowanie przykładowo 30 nabojów trwa o wiele dłużej niż późniejsze ich wystrzelenie.
Trzecia wada wyszła z czasem – systemu Brococka zakazano w Wielkiej Brytanii, czyli swojej ojczyźnie. Podcięło to skrzydła producentowi, a dziś nie spotyka się już często nowych konstrukcji tego typu.
Tymczasem firma podjęła produkcję na szerszą skalę wiatrówek bardziej tradycyjnych, głównie PCP.

Contour
Czy ktoś z czytelników widział kiedyś pistolet AimX? A może Atomic albo Grand Prix? Jeśli nie, to spieszę z krótkim opisem. To system PCP, oparty na krótkim kartuszu, z krótką lufą, system z dość uproszczonym ładowaniem, a całość jest osadzona w drewnianej malutkiej osadzie.
Dlaczego pytałem o pistolety, skoro chcę niby pisać o karabinku? Bo jakby się dobrze przyjrzeć, Karabinek Contour to nic innego jak pistolet AimX z dłuższą lufą i kolbą. Ze wszystkimi tego plusami i minusami.
Zacznę od plusów. Karabin jest bardzo lekki. I bardzo składny. Trudno mówić o jego wyważeniu, bo jeśli karbain waży tyle co lekka poduszka, to niespecjalnie będzie ciążył na lufę albo leżał stabilnie na chwycie. Jednak kiedy podnosi się go do oka, układa się niemal intuicyjnie, szybko i powtarzalnie. Za to należy się producentowi duży plus. Brawa także za wykonanie osady. Jest ładna, dobrze wykończona, a ryflowania są eleganckie i delikatne. Mnie nie podoba się wycięcie w kolbie, ale rozumiem, że to warunkuje niską masę wiatrówki. Poza tym dzięki temu wycięciu karabinek zyskał nazwę – Kontur…
Wiatrówka świetnie nadaje się dla dzieci i młodzieży, choć warto pamiętać, by dzieci nie strzelały bez opieki osoby dorosłej. Niską masę wiatrówki z pewnością docenią też koleżanki, przyjaciółki i żony. Z tego karabinka nawet słaba płeć może strzelać godzinami bez większego zmęczenia. O ile nie znudzi się jej ciągłe ładowanie.
W tym momencie dochodzimy do wad, a kilka można znaleźć. Jedną z większych jest mała liczba strzałów, jakie można oddać z jednego ładowania kartusza. Na dobrą sprawę można założyć, że jest ich 30 i ani jednego więcej. Każdy powyżej 30 leci niżej i spada bliżej, a kilka więcej bez wątpienia spowoduje rozszczelnienie kartusza.
Tym samym karabin nie nadaje się do tego, by dziecko w niego wyposażone mogło nam towarzyszyć na zawodach FT/HFT. Chyba że tatuś będzie niósł ze sobą pompkę lub butlę z powietrzem, lub będzie inna możliwość doładowania w trakcie zawodów. Zresztą na zawodach trudno byłoby szukać szczęścia z jeszcze jednego powodu, o czym za chwilę…
Nie podoba mi się też sposób ładowania śrutu. Coś, co się dobrze sprawdzało w pistolecie, w karabinie jest bez sensu. Żeby załadować, należy nacisnąć dźwignię z prawej strony zamka, po czym pociągnąć dźwignię umieszczoną z tyłu systemu. Kolejnym krokiem będzie umieszczenie śrutu w rynience i dosunięcie dźwigni ładowania na powrót do przodu. Właściwie brzmi? Tak. A teraz proszę to wykonać z zamontowaną lunetą. Naprawdę trzeba się trochę nagimnastykować, żeby udało się palcami złapać dźwignię jakoś pod lunetą. Jeśli ktoś nie jest kobietą albo nie ma palców jak E.T., łatwo nie będzie.
W końcu jednak udało się i karabin jest gotów do strzału. Prawie. Jeszcze warto odbezpieczyć (bezpiecznik znajduje się po lewej stronie systemu). I co dalej? Strzelamy.
Jednak nie jest dobrze. Wydawałoby się, że karabin PCP musi być celny, przecież nie ma odrzutu. Nic, tylko wycelować i trafić w cel. Czy rzeczywiście? A jednak nie. Nikomu z nas, a o ile wiem z karabinka strzelało co najmniej kilka osób, powtarzam – nikomu nie udało się na 20 czy 30 metrów osiągnąć satysfakcjonującego skupienia. Wszystkie pociski padały mniej więcej dookoła środka tarczy, ale jednak na tej odległości powinny wszystkie upaść w to samo miejsce. Dlaczego tak? Nie wiem. Pistolet był celniejszy, karabin celny nie jest.
Cienką lufę zamontowano w systemie i nie ma już potem żadnego podparcia. Jest więc lufą pływającą, jak na przykład w karabinkach Daystate czy FX Airguns. Tyle że tam skupienie na 30 metrów zamyka się w kilku milimetrach. A może karabin jest za lekki? Nie od dziś wiadomo, że cięższe konstrukcje są stabilniejsze
i łatwiej osiągnąć nimi lepszy wynik. Może, choć umieszczenie karabinka w imadle i wystrzelenie serii strzałów ze sztywno zamontowanej wiatrówki też niewiele pomogło. Falująca prędkość wylotowa? Po części pewnie tak, bowiem prędkość potrafiła wahać się w zakresie 10 metrów na sekundę. To by tłumaczyło rozrzut w pionie, tymczasem tu był rozsiew we wszystkich kierunkach.
Dobór śrutu? Z pewnością nie lubi Exacta w kalibrze 4,50. Lepszy wynik był z 4,53, a jeszcze lepszy z HXN Field Target Trophy. Może powinienem szukać dalej. Może… Tylko to ciągłe ładowanie kartusza nie było takie miłe i szybko mi się znudziło.

Podsumowanie
Karabin jest dość ładny i zwraca na siebie uwagę. Na rynku występuje niewiele tego typu konstrukcji, co nie zmienia faktu, że są potrzebne. W końcu kobiety i dzieci też często lubią strzelać i chciałyby, żeby karabin leżał im jak najlepiej. Dla nich Brocock Contour będzie ciekawą ofertą do momentu, gdy zacznie im sprawiać kłopot jego wątpliwa celność albo znudzi im się ciągłe ładowanie.
Jeśli nad zakupem zastanawia się jakiś słusznej miary i postury mężczyzna, to szczerze odradzam. Contour sprawdzi się tylko w jednym przypadku, gdy będziemy chcieli mieć wiatrówkę, którą uda się schować pod połą płaszcza. W każdym innym razie raczej szybko nam się znudzi.


Przegląd Strzelecki "Arsenał", sierpień 2010