czwartek, 6 października 2011

Solidne kawałki metalu i drewna












Jest kilka modeli wiatrówek często spotykanych na zawodach. Wiele takich, których zawodnicy raczej nie lubią, ale które świetnie nadają się do rekreacyjnego strzelania. Jednak niewiele jest takich wiatrówek, które spotkać można i na torach HFT, i na strzelnicach, i na działkach. Jedną z nich jest HW 100.
O karabinie pisaliśmy już kiedyś. W ARSENALE 9/20 2005 Wojciech Witkowski pisał o karabinku HW 100 T. To chyba najpopularniejszy model, z długim kartuszem, długą lufą i dość specyficzną osadą z chwytem pistoletowym. Zebrał dobrą recenzję, zresztą w pełni zasłużoną. Dziś, po kilku latach, trafiła w moje ręce inna wersja HW 100, krótka z osadą Sport.

Obrzynek
Na początku powinienem się przyznać do tego, że nie przepadam za wiatrówką HW 100. W wersji T wydaje mi się strasznie toporna, jakby ktoś ją wycinał siekierą. Do tego strzał jest jakiś taki dziwny, jakby z opóźnieniem. Spust niby regulowany, ale w takim zakresie, że nie można powiedzieć o nim, że jest matchowy. HW 100 T jest ciężkie i jak dla mnie fatalnie wyważone. Jednym słowem, uważałem, że karabin ma swoje zalety, ale nie dość, żeby bardziej się nim interesować. I pewnie żyłbym dalej w nieświadomości, gdyby nie to, że dostałem do testów wersję SK.
Karabin sprzedają w komplecie z dwoma magazynkami, końcówką do ładowania, nakrętką na butlę do ładowania i tłumik. Całość zapakowana jest bardzo solidnie w tekturowe pudło, dodatkowo wzmocnione w środku styropianem, w którym wyprofilowano przegrody na karabin i akcesoria. Takie zabezpieczenie karabinka na czas transportu w zupełności wystarcza do tego, aby mieć pewność, że żaden niefrasobliwy kurier nie zepsuje zawartości przesyłki podczas transportu.
Kiedy otworzyłem pudełko, moim oczom ukazał się po prostu… śliczny karabin. Piękna orzechowa osada, lekka i jakaś taka z pozoru delikatna. Po wzięciu karabinka do ręki ma się wrażenie, że to drewno jest jakieś szorstkie w dotyku, ale po dwóch warstwach oleju do drewna przestało takim być.
System jest oksydowany na czarno, bardzo połyskliwy. Utrzymanie go w czystości w takim stanie, w którym nie widać ani drobin kurzu, ani odcisków palców jest bardzo trudne.
Z drugiej strony oksyda odznacza się dużą trwałością. Nawet po kilku miesiącach użytkowania nie widać było na niej najmniejszych śladów uszkodzeń. To samo zresztą można powiedzieć o drewnie. Orzech jest drewnem dość delikatnym. Pamiętam, że w karabinie AirArms S 400 nawet najlżejsze uderzenie skutkowało natychmiast rysami, wyraźnie widocznymi, których usunięcie było może i łatwe, ale czasochłonne. W HW 100 osada, mimo że też orzechowa, okazała się niezwykle wytrzymała. Karabin był na kilku imprezach strzeleckich w postaci zawodów HFT i mimo dość trudnych warunków, nie ma na niej najmniejszej rysy.
No dobrze. Czy ktoś chce zadać pytanie, dlaczego znów ktoś chce pisać o karabinku HW 100? Odpowiem. Dlatego, że ten karabin, o którym dziś piszę, jest wyjątkowy. Dlatego, że jest bardzo dobry. Dlatego, że jest inny.
Jego inność polega na tym, że jest krótki, mniejszy, zgrabniejszy, kompaktowy. Niemal wspaniały.
Karabin jest krótszy od wersji T o kilkanaście centymetrów. Całość mierzy 875 mm, a masa wiatrówki to zaledwie 3,1 kg. Karabin ma mniej centymetrów niż Steyr 110 HP, ale tyle samo waży. Jest bardzo dobrze wyważony, trzyma się wygodnie. Wydaje się stworzony do noszenia w terenie, nawet jeśli są to krzaki czy gęsty las.
Rzeczywiście, po nakręceniu na lufę dołączanego w zestawie tłumika długość wiatrówki wzrasta do prawie jednego metra, jednak nadal pozostaje wiatrówką łatwą do przenoszenia w trudnym terenie. Przy okazji nie zmienia się za bardzo wyważenie karabinka.
Krótka jest lufa, a więc i krótszy kartusz. Minus takiego rozwiązania polega mniejszej liczbie strzałów, ale poprawia się wyważenie wiatrówki.
Podsumowując – HW 100 to taki obrzyn. Ładnie wygląda, ale czy równie dobrze strzela?

Małe jest piękne
Broń snajperska rządzi się kilkoma regułami, z których jedna mówi, że im dłuższa lufa, tym lepiej i tym celniejszy będzie strzał. W wiatrówkach tak to nie działa. W sprężynowych wystarczy już 30 cm lufy, oczywiście dobrej lufy. Więcej jest wprost niewskazane. W karabinkach PCP dłuższa lufa to lepsze wykorzystanie rozprężanego powietrza. Na celność właściwie nie wpływa, co najwyżej negatywnie, natomiast wzrasta prędkość wylotowa pocisku, a po jej ograniczeniu można się cieszyć większą liczbą strzałów z jednego ładowania kartusza. Nie są to jednak jakieś wielkie różnice, ot – kilka strzałów więcej lub kilka metrów na sekundę szybciej lecący śrut.
Większość producentów karabinów przeznaczonych do strzelania FT czy HFT stosuje stosunkowo krótkie lufy. Tak jest w przypadku steyra, walthera czy daystate’a. Do tego grona dołączył niemiecki weihrauch. Lufa w HW 100 SK ma zaledwie 31 cm.
Okazuje się, że jest to absolutnie wystarczające do tego, żeby móc trafić każdy cel w odległości do 60 m. Nie miałem najmniejszych kłopotów, by zestrzeliwać kulki od ASG leżące na belce oddalonej od stanowiska strzeleckiego o 30 m. Po dobraniu śrutu do lufy, uzyskanie skupienia 10 strzałów w granicach 10 mm na 50 m nie jest żadnym wyzwaniem. Najlepszym śrutem podczas testów okazał się być JSB Exact 4,53. To zresztą dość typowe, większość karabinków Weihraucha, z którymi miałem do czynienia, lubi nadkalibrowy śrut. Dobrze też radził sobie Field Target Trophy w kalibrze 4,52, co tylko potwierdza teorię o nadkalibrowej amunicji.

Konstrukcja
HW 100 SK jest karabinkiem PCP, czyli zasilanym sprężanym powietrzem gromadzonym w specjalnym kartuszu umocowanym pod lufą. Kartusz w tym przypadku ma tę szczególną cechę, że można go ładować niejako z dwóch stron. Albo wykręcając go z systemu i mocując na butli do nurkowania, albo z drugiej strony, bez wykręcania z systemu, wykorzystując w tym celu zestaw do ładowania z wężykiem przykręconym do butli i zakończonym dołączaną do karabinka końcówką do ładowania. Jeśli ktoś nie ładuje kartusza zbyt często, polecam pierwsze rozwiązanie, dzięki czemu można zaoszczędzić nawet kilkaset złotych na zestawie do ładowania. Drugi wariant polecam osobom, które podczas jednego popołudnia potrafią wystrzelać kilkaset śrucin – ciągłe wykręcanie kartusza jest kłopotliwe.
Karabin przeładowywany jest dźwignią typu side-lever. Umieszczona po prawej stronie systemu działa płynnie, bez żadnych zacięć. Zastosowano taki system indeksowania, że teoretycznie nie można naciągnąć po raz kolejny dźwigni, jeśli nie oddało się strzału. Oczywiście da się to zabezpieczenie ominąć i celowo wprowadzić kolejny śrut do lufy, jednak przypadkiem tego nie da się zrobić.
Śrut podawany jest albo z magazynka 14-strzałowego, albo z wkładki jednostrzałowej. Rozwiązanie jest genialne w swojej prostocie. Nawet wówczas, gdy ganiłem za toporność karabinki HW 100 T, to zawsze chwaliłem magazynek. Bębenek z czternastoma otworami na śrut ma na brzegu zamontowany gumowy oring podtrzymujący śrut, uniemożliwiający mu wysuwanie się z otworu. Mechanizm indeksowania magazynka znajduje się w systemie, jedno pociągnięcie dźwigni przeładowania obraca magazynek o wartość 1/14 obrotu. Domykając dźwignię, wprowadzamy śrut do lufy. Proste? A jakże skuteczne i niezawodne. Genialność rozwiązania objawia się, gdy montujemy wkładkę jednostrzałową. Wówczas po odciągnięciu dźwigni ładowania otwiera się na bok port ładowania. Wystarczy wsadzić śrut, zamknąć port, zamknąć dźwignię i można strzelać. O ile lepsze jest takie rozwiązanie od tego, które można spotkać w wiatrówkach Daystate, łatwo można ocenić w trudnym terenie. W HW żadna śrucina nie sturla się z wkładki jednostrzałowej w krzaki czy trawę, w przypadku dasytate, gdzie rynienka we wkładce jest bardzo płytka, zdarza się to nagminnie.
Szkoda tylko, że wkładka jednostrzałowa nie wchodzi w skład zestawu i każdy chętny musi ją kupić osobno.
Spust jest regulowany. Można ustawić długość drogi pierwszego stopnia i siłę nacisku drugiego stopnia. Nie jest to regulacja tak dokładna, jak zastosowano w karabinkach Steyr czy choćby AirArms S 400/410, jednak do strzelania rekreacyjnego w zupełności wystarczy, a i na zawodach można z dobrze ustawionym karabinkiem HW 100 powalczyć o pierwsze miejsce.
Koniecznie z lekką lunetą. Stosunkowo duży i ciężki leapers, widoczny na zdjęciach, już potrafił przeważyć system i momentami celowanie było utrudnione. Z lekkim celownikiem o małym błędzie paralaksy i dobrym obrazem, karabin może być prawdziwym zabójcą blaszanych figurek. Lunety mocuje się oczywiście na fabrycznej szynie montażowej 11 mm.
Osobnym tematem jest tłumik. Bardzo popularny, dzięki zastosowaniu gwintu ½” pasuje też do takich wiatrówek jak FX. A tłumik jest niemal doskonały. Lekki, nie zmienia punktu trafienia, jednocześnie świetnie spełnia stawiane przed nim zadanie stłumienia odgłosu strzału. Po nakręceniu na lufę, po naciśnięciu spustu słychać tylko ciche „puff”, choć chwilę wcześniej, przed założeniem tłumika odgłos strzału był głośny i słyszalny w promieniu kilkuset metrów.

Zastosowanie
Karabin świetnie nadaje się na zawody. Owszem, czasem przydaje się długa lufa. Regulamin zawodów jest tak skonstruowany, że lufą trzeba przekraczać linię strzału, podczas gdy nie można jej przekroczyć spustem. Nierzadko linia strzałów wypada tak, że przyjęcie pozycji jest trudne, a lufa kończy się gdzieś w wysokiej trawie czy krzakach. Jednak w większości przypadków kompaktowy karabin będzie lepszym wyborem,
a lekka konstrukcja mniej da się we znaki podczas noszenia przez cały dzień trwania zawodów HFT.
Powietrza w zupełności starczy dla jednego zawodnika. Karabin, dzięki zastosowaniu regulatora ma bardzo stabilne strzały, w testowanym egzemplarzu, po wyjęciu z pudełka bez żadnych dodatkowych regulacji, prędkość śrutu wynosiła 238 m/s. Odchylenia prędkości między jednym a drugim strzałem sięgały maksymalnie 2-3 m/s. To zbyt mało, żeby dało się taką różnicę zauważyć na torze HFT. W FT, gdzie strzela się na 50 m już byłoby gorzej, ale myślę, że i tam karabin dałby radę. Tylko dziwnie wyglądałby zestaw lekkiego karabinka z dużą i ciężką lunetą do FT. Nie, zdecydowanie to HFT i rekreacja są jego przeznaczeniem.
Zawodnik biorąc karabin na zawody, powinien zaopatrzyć się dodatkowo we wkładkę jednostrzałową. Nie musi tego czynić posiadacz HW 100, który myśli wyłącznie o doskonaleniu swoich umiejętności i rekreacyjnym strzelaniu. Tu zdecydowanie lepiej sprawdzą się magazynki 14-strzałowe. Trzeba tylko pamiętać o tym, że powietrza w kartuszu starczy na wystrzelenie śrutu z pięciu takich magazynków. To daje 70 strzałów. Mało? Biorąc pod uwagę, że przeładowywanie jest sprawne, a strzelanie może być bardzo wciągające, to może i mało. Pięć magazynków można wystrzelać w kilka minut. Potem trzeba albo naładować pusty kartusz, albo wymienić na drugi, pełny. Można też zebrać zabawki i wrócić do domu, co jest o tyle trudne, że strzelanie z HW 100 w wersji SK należy do bardzo przyjemnych.
Też nie wierzę, że to napisałem, mając w pamięci moje wcześniejsze niezbyt pochlebne opinie na temat tej konstrukcji, ale to prawda. Ten karabinek można pokochać.

Podsumowanie
Nie ma konstrukcji idealnej. Nie ma i pewnie nie będzie wiatrówki, która spełni wszystkie wymagane kryteria: będzie jednocześnie piękna, celna, niezawodna, trwała, mechanicznie doskonała, lekka, składna, z dużą liczbą strzałów z kartusza, doskonałym, wielozakresowo regulowanym spustem. I pewnie można by tę wyliczankę kontynuować. Z moich poprzednich ulubionych wiatrówek S 400 była lekka, celna i piękna, ale nie miała regulatora i prędkości wylotowe śrutu czasem nie wykazywały się odpowiednią stabilnością. Daystate Mk 4 ST był jeszcze piękniejszy, miał doskonały spust i bardzo dobrą lufę Lothara Walthera (tak samo zresztą jak S 400). Jednak ładowanie magazynka czy używanie wkładki jednostrzałowej nie należały do przyjemności, a dodatkowo mam pewne wątpliwości co do niezawodności tej konstrukcji. Obecny Steyr 110 HP ma regulator, świetny regulowany spust, jest niezwykle celny, ale piękny to już chyba nigdy nie będzie. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, więc w przypadku steyra można na minus konstrukcji napisać, że nie ma możliwości zastosowania magazynka na śrut.
HW 100 SK też doskonała nie jest. Spust można by poprawić i nie chodzi tu o to, że trzeba wziąć śrubokręt i wyregulować we własnym zakresie, tylko na miejscu konstruktorów zmieniłbym całą konstrukcję. Podobnie poprawiłbym pracę zbijaka, który nie dość, że moim zdaniem działa z lekkim opóźnieniem, to jeszcze czuć wyraźnie jego pracę. Dzięki temu, że lufa jest krótka, nie wpływa to negatywnie na celność, ale kultura pracy mogłaby być lepsza.
Mimo tego jednak uważam, że karabinek HW 100 SK jest bardzo udaną konstrukcją, godną polecenia dla każdego, kto przedkłada wygląd i celność nad liczbę strzałów kartusza. Dodając do tego genialną konstrukcję magazynka, łatwo zamiennego na wkładkę jednostrzałową, dostajemy bardzo przemyślany karabin.
Kupując HW 100, warto pamiętać o kupieniu kilku drobiazgów. Przede wszystkim jakiś dobry smar do broni. Jak wspomniałem na początku, utrzymanie w czystości systemu i lufy nie będzie łatwe, ale starać się trzeba, a smar do broni wydatnie w tym pomoże. Do tego warto kupić jakiś olej do drewna. Osada nabierze pełniejszych kolorów, będzie lepiej zabezpieczona przed deszczem i wilgocią, a w dodatku straci tę dziwną chropowatość, jaką miała na samym początku, po wyjęciu z pudełka. Warto się też zaopatrzyć we wkładkę jednostrzałową. Można sobie myśleć o tym, że będzie się strzelać tylko przy grillu, że sport i wyczyn nie jest zabawny. Prędzej czy później jednak, strzelając z tak celnej wiatrówki, jaką jest HW 100, pojawiają się myśli o tym, czy by jednak nie sprawdzić się na jakiś zawodach HFT. Z tym karabinkiem strzelec nie musi się czuć w żadnym stopniu ograniczonym możliwościami sprzętu. Jeśli się nie trafi w cel, to tylko z własnej winy.


Przegląd Strzelecki "Arsenał", listopad 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz