piątek, 21 października 2011

Złoty medal w sprincie

















Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem reklamę złotego śrutu, głoszącą, iż średnio prędkość wylotowa wzrasta przy jego użyciu nawet 25 procent – nie wierzyłem. Ale rzeczywiście wzrasta. Przy okazji okazało się też, że jednak nie wszystko złoto, co się świeci...
Śrut Gamo, obojętne który model, raczej nigdy nie święcił triumfów w rankingach popularności. Cena, jaką trzeba wydać na paczkę amunicji jest przeciętna. Właściwie nie jest wysoka, ale też nie jest dość niska, by nie pomyśleć o kupnie innej – może droższej ale przy okazji celniejszej. Hiszpański producent ma jednak w swojej ofercie coś, na co niewielu innych wytwórców by się poważyło – złoty śrut PBA Raptor.
Oczywiście śrut nie jest w całości wykonany ze złota. Wystarcza jednak cienka warstwa, jaką zwykły stop jest powleczony na zewnątrz, by pocisk szybciej przelatywał przez lufę. Jak wspomniałem powyżej, producent zapewnia o przyroście prędkości o jedną czwartą. Dodatkowo polski dystrybutor zapewnia na swojej stronie internetowej, że masa została zredukowana o 50 procent. A celność ma być wprost proporcjonalna do ceny. Postanowiłem sprawdzić, ile w tym prawdy.

Pomiary
Za tester amunicji posłużył karabin Daystate Mk4 ST. Dokładny test zamieściliśmy w Arsenale nr 12/57 z grudnia ubiegłego roku. Obok kilku drobnych niedoróbek był chwalony za ponadprzeciętną celność i regulator, który zapewniał bardzo stabilne pod względem prędkości strzały. Jako narzędzie do testowania nadawał się więc znakomicie. Najpierw jednak postanowiłem sprawdzić, o co chodzi z ta masą śrutu.
Pierwsze zdziwienie – nie wiem, ile musiałby ważyć pierwowzór, żeby można było zredukować jego masę o połowę. Raptor waży tylko trochę mniej niż JSB Exact (średnio 0.456 gram) i więcej od JSB Exact Express. Masa śrutu Gamo wynosi około 0.433 gram i trzeba przyznać, że różnice w masie między poszczególnymi pociskami są niewielkie.
O ile podczas ważenia i sprawdzania różnic śrut sprawia bardzo dobre wrażenie, to opinie po dokładniejszych oględzinach już nie są dla niego zbyt łaskawe. Widać wyraźnie spaw na łączeniu dwóch połówek śrutu. Pozostaje tylko zastanowić się, czy nie będzie on miał wpływy na celność?
Kolejny test dotyczył sprawdzenia prędkości wylotowej. Po zamontowaniu urządzenia pomiarowego Combro Mk3 na lufę załadowałem cały magazynek dziesięcio-strzałowy Daystate'a Raptorami i zacząłem strzelać mierząc energię.
Szok! To słowo jako pierwsze cisnęło mi się na usta. Kiedy wcześniej strzelałem ze śrutu JSB Exact, prędkość wylotowa wynosiła średnio 235 m/s. Na JSB Express było więcej, około 240 m/s. Po przeliczeniu masy i prędkości energia takiego pocisku wynosiła około niecałe 16J. A Gamo?
Śrut rozpędził się do prędkości 275 m/s. Energia około 19J – przecież to FAC! Na dobrą sprawę powinienem natychmiast iść na policję i zarejestrować Mk4 jako broń pneumatyczną. Żeby sprawdzić, czy nic się aby nie popsuło, strzeliłem dla porównania Exactem, ale prędkość i energia były w normie, czyli w limicie. Kolejny Raptor i padł nowy rekord prędkości, 278 m/s.
Cóż sprawia, że śrut leci tak szybko? Producent twierdzi, że stoi za tym złota powłoka, która minimalizuje tarcie w lufie a ja nie mam powodów, by w to nie wierzyć.

Strzelanie
No dobrze, ale przecież śrut nie służy do bicia rekordów prędkości, tylko do niszczenia celów, obojętne czym są, czy puszką, czy środkiem tarczy. Żeby zniszczyć, trzeba najpierw trafić. Jeśli amunicja się do tego nie nadaje, to najlepszy strzelec z najlepszym karabinkiem będzie miał problem z trafieniem.
Choć z pewnością najlepszym strzelcem nie jestem, to jednak karabin dawał nadzieję, że uda mi się w coś trafić. I rzeczywiście, w COŚ trafiłem.
Niestety, śrut nie jest szczególnie celny. Prawdopodobnie za sprawą niedokładności wykonania. Wspominałem o wyraźnych śladach łączenia dwóch połówek śrutu? Widać je nawet na zdjęciu. O ile lotki na strzale stabilizują ją podczas lotu, o tyle takie niedoróbki na pocisku mają wprost odwrotny efekt. Pocisk, który w gwintowanej lufie zostaje wprowadzony w ruch wirowy, zaraz po jej opuszczeniu zaczyna wariować. Nie leci stabilnie, tylko czasem w lewo, czasem w prawo, górę lub dół. Efekt jest taki, że na 30 metrów z karabinu, który na JSB Exact czy H&N FTT osiągał skupienie rzędu 8 mm, na Raptorze stał się klasycznym siewnikiem, a skupienie wynosiło w najlepszym przypadku 1.6 cm w poziomie i 2.4 w pionie. Dla pewności strzeliłem też kilka razy z innych karabinków, co do któruych miałem pewność, że są celne: S400 i HW100. Zawsze było tak samo źle. Właściwie należało by to skwitować jednym słowem: dyskwalifikacja. I zapomnieć o tym śrucie jak najszybciej. Jednak nie zrobię tego. Przecież nie każdy strzela do tarczy. Ba!, nie każdy strzela do figurek FT. Nie zawsze priorytetem jest celność, niekiedy liczy się energia i siła uderzeniowa, a co za tym idzie zdolność do przebijania i niszczenia celów. Do tego Raptor nadaje się wyśmienicie. Pociski są twarde, dużo twardsze od JSB czy H&N. Śrut wystrzelony z wiatrówki S400 przebił z odległości 45 metrów 10-litrowe metalowe wiadro. Z odległości 20 metrów przebił centymetrową sosnową deskę.
Z odległości 15 metrów niemal przebił na wylot książkę telefoniczną. Aż strach pomyśleć, jakie spustoszenie poczynił by w ciele trafionego gryzonia czy ptaka.

Podsumowanie
Kupując Gamo Raptor otrzymujemy produkt nieprzeciętny. Zacząć można by od opakowania – dwa plastikowe pojemniki w kształcie nabojów, mieszczące po 50 sztuk śrutu w każdym. Złote śruciny zwracają na siebie uwagę wszystkich na strzelnicy. Błyszczą się i przykuwają uwagę innych strzelców. Trzeba tylko uważać później na strzelnicy, żeby nie postrzelić jakiejś sroki, którą taka błyskotka przywabi. Prędkości wylotowe naprawdę robią wrażenie.
Celność niestety mniej. Za te pieniądze, które trzeba zapłacić za 100 sztuk śrutu, przeciętny strzelec może kupić wielokrotnie więcej dobrej amunicji. Czy zatem nie wart jest swojej ceny? Zależy od potrzeb. Ja, skupiając się na trafianiu wolę kupić niemal pięciokrotnie tańszego Exacta. Ktoś, komu zależy na energii i niszczeniu będzie oczarowany Raptorem i zapewne nie będzie miało dla niego większego znaczenia, że zrobił dziurę o pół centymetra obok miejsca, w które celował.
A w ostateczności będzie mógł przerobić kilka pocisków na kolczyki dla żony. Albo nawet na naszyjnik.


Przegląd Strzelecki "Arsenał", sierpień 2009