poniedziałek, 19 grudnia 2011

BKL - Montaże dla każdego





















Firma BKL od lat jest obecna na naszym rynku, a jej produkty cieszą się sporą popularnością. Nie bez powodu. Produkt jest znany, ceniony i stosunkowo tani. A co najważniejsze, wybór montaży jest tak duży, że niemal każdy znajdzie coś dla siebie. 

Montaże BKL wyróżnia sposób mocowania. W popularnych montażach często jest część główna z zębem zahaczającym o szynę z jednej strony, z drugiej zaś jest tylko mała kostka, która ściągana śrubą łapie szynę z drugiej strony. To dobre rozwiązanie, zwłaszcza jeśli montaż dobrze wykonano. Jednak nie zawsze jest on do końca osiowy. Wystarczy, że szyna będzie odrobinę szersza lub węższa niż 11 mm i już luneta zostanie troszkę przesunięta w lewo lub prawo względem lufy. 

Tymczasem BKL zawsze pozostawaje w tej osi. Dzieje się tak za przyczyną specjalnej konstrukcji. Z boku montażu są wyfrezowane nacięcia, dzięki którym podczas ściągania śrubą montażową zaciski z obu stron jednocześnie dochodzą do szyny. 

Jak ważna jest osiowość montażu, mogą łatwo przekonać się strzelcy wiatrówkowi. Odchylenie liczone w ułamkach milimetra może spowodować, że po wyzerowaniu lunety na 25 m przestrzeliny na 10 m będą się układać na przykład minimalnie z lewej strony, podczas gdy strzelając na 50 m, dziury w tarczy będą na prawo od środka tarczy. 

Montaże BKL są dobre także z innego powodu. Trzymają jak zamurowane. Gdy właściwie się skręci śruby, praktycznie nie ma szans na to, by luneta przemieszczała się podczas strzelania. Docenili to wiele lat temu posiadacze wiatrówek sprężynowych. Gdy z czasem część z nich wymieniła wiatrówki sprężynowe na PCP, zaufanie do marki pozostało i dziś BKL jest chyba najpopularniejszym z montaży, jakie można spotkać wśród zawodników FT czy HFT. 

Także szczególną cechą jest szeroka oferta montaży. Są ich 23 rodzaje, przy czym 14 z nich występuje w 2 wersjach kolorystycznych – czarnej i srebrnej. Do tego można zamówić jeszcze 4 rodzaje podwyższenia montażu na szynę 11 mm, gdzie także można wybrać kolor czarny lub metaliczny. Oprócz tego mamy trzy rodzaje przejściówek, mocowanych do szyn 11-milimetrowych, a od góry mamy szynę Weavera. Na koniec, jeśli komuś jeszcze jest mało, można dorzucić 3 rodzaje poziomic. Spróbuję teraz przedstawić wszystkich bohaterów niniejszego tekstu. 

Seria 200
W wielu firmach jest tak, że asortyment dzieli się na grupy. Czasem ten podział wynika z ceny czy jakości, innym razem z przeznaczenia. Taki podział też przyjęto w BKL. Seria 200 to montaże pasujące do szyny 11 mm, przeznaczone do lunet z jednocalowym tubusem. 

BKL 253 
Wygląda dość dziwnie. Ma jednoczęściowy montaż, z pojedynczymi obręczami mocującymi lunetę. Cechą szczególną jest to, że do szyny na karabinku jest mocowany dwiema śrubami, ściągającymi stosunkowo krótką kostkę. Z niej wychodzi dłuższa szyna, przesunięta w przód (lub do tyłu, w zależności z której strony patrzeć), o długości 3 cali. Czemu służyć może takie przesunięcie? Są karabinki z bardzo krótką szyną montażową albo dostęp do niej ogranicza konstrukcja karabinka, gdzie dźwignia przeładowania podnosi się do góry. A przecież nie może zaczepiać o montaż czy lunetę podczas otwierania, bo albo coś się uszkodzi, albo w ogóle będzie niemożliwe przeładowanie wiatrówki. Można oczywiście zamontować lunetę na pojedynczym montażu tylko z jednej strony. Widziałem też takie rozwiązanie, że ktoś montował na szynie dwa pojedyncze montaże tuż obok siebie i na takiej podstawie przymocowywał lunetę. Zdecydowanie jednak lepiej, gdy obejmy na lunecie mocowane są po obu stronach wieżyczek do zerowania. Zresztą – im szerzej, tym lepiej. Zwiększa to stabilność i niezawodność zamocowania. 

Wysokość montażu liczona od spodu do punktu, na którym leży luneta wynosi ok. 1,96 cm. 

BKL 254 
Bardzo podobny do modelu 253, z tą różnicą, że szyna na której leży luneta ma długość 4 cali, czyli jest dłuższa o ok. 2,5 cm. Poza tym właściwie niczym się nie różnią. Podobnie też jak BKL 253 występuje w wersji srebrnej i czarnej. Ma to zresztą swoje uzasadnienie. Często montowane są na karabinkach Walther czy FWB, zwanych popularnie protezami. Futurystycznie wyglądająca broń, często ze srebrnym systemem i lufą mocowanych w osadzie wykonanej z kolorowych laminatów, wręcz wymusza montaż w innym kolorze niż czarny – całość wygląda o wiele ciekawiej. 

BKL 254 D7 
Bliźniaczy model do 245. Z tym, że jak to w rodzeństwie, jeden jest wyższy, a drugi bardziej pryszczaty. W tym przypadku mamy do czynienia z montażem wyższym, od spodu szyny do spodu lunety spoczywającej w montażu mamy około 2,47 cm. Przyda się każdemu, kto woli zamocować lunetę trochę wyżej. Po co? Śrut wystrzelony z energią około 16 J leci po paraboli. Zerowanie lunety zawsze jest walką, kompromisem. Albo będziemy mieli nisko lunetę i dużo do pamiętania podczas strzelania na poprawki na większe odległości, albo też od 30. do 50. metra będzie trafiała niemalże w punkt, ale poniżej 20 tabelka poprawek będzie przypominała drabinę, która się przyśniła świętemu Jakubowi, a z której szczebel można było kupić według Sienkiewicza u sprzedawcy odpustów. 

Wracając jednak do montaży – szczególną cechą BKL 254 D7 jest lekkie przekoszenie, z przodu jest niższy minimalnie niż z tyłu. Można kupić srebrny lub czarny. 

BKL 254 H 
„Trzeci brat bliźniak”. Wyższy od modelu 254, mierzy dokładnie tyle samo co D7. Co go wyróżnia? To, że występuje tylko w wersji czarnej. To po pierwsze, ale nie tylko – przede wszystkim nie ma przekoszenia, z każdej strony wysokość jest taka sama. Oprócz tego mamy to samo, czyli szynę pod lunetę o długości 4 cali. Jest on montowany za pomocą dwóch śrub ściągających kostkę montażową długości około 4 cm. 

BKL 257
Wygląda dość niepozornie. Dwie obejmy, pojedyncze, mocowane na szynę pojedynczymi śrubami. Na wiatrówkę sprężynową bym tego montażu nie polecał. Sprawdzi się za to idealnie na karabinkach PCP czy PCA, a także zasilanych z nabojów CO2. Będzie szczególnie ceniony wszędzie tam, gdzie każdy gram masy zestawu odgrywa znaczenie, na przykład w wiatrówce dla drobnej kobiety lub z której strzelać będą nastoletnie dzieci. Wysokość wynosi tyle samo co w przypadku modelu 254. Można kupić srebrny lub czarny. 

BKL 257 H 
H jak High. Wyższy braciszek 254, wysokość wynosi ok. 2,47 mm. Poza tym niczym się nie różni od 257. Wysokość montażu, oprócz zależności między punktem wyzerowania i opadem śrutu ma jeszcze jedno znaczenie. Niektóre lunety, zwłaszcza te z dużym obiektywem wręcz wymagają wysokich montaży, w przeciwnym razie luneta nie mieści się, leży na lufie lub w ogóle nie da jej się założyć. A nie każdy ma lunetę Zeissa z wycięciem w obiektywie na lufę. Model 257 H występuje w ofercie tylko w kolorze czarnym. 

BKL 260 
Na podstawie o długości 4 cali znajdują się pojedyncze obejmy montażowe. Podstawa mocowana jest do szyny za pomocą 6 śrub. Pancerny zestaw. Właściwie nie ma sposobu, by montaż prawidłowo założony na szynę przemieszczał się po niej podczas strzału. Zalecałbym go do wiatrówek sprężynowych i wszędzie tam, gdzie długość szyny na karabinku dopuszcza tego typu konstrukcje, a masa zestawu nie czyni właścicielowi żadnej różnicy. Wysokość jest standardowa, wynosi ok. 1,96 cm. 

BKL 260 D7 
Uważny czytelnik już chyba wie, o co chodzi z tymi literkami i cyferkami określającymi poszczególne modele. 260 oznacza linię, pojedyncze obejmy na 4-calowej podstawie. D7 oznacza przekoszenie, montaż znów ma mikroskos, dzięki czemu mimo tego, że jest wysoki, nie będzie problemu z wyzerowaniem zestawu. Nie ma obawy, by zabrakło klików w lunecie. Jest także wyższy od zwykłego BKL 260 bez literek. W naturze występuje tylko czarny. 

BKL 260 H 
Są tylko czarne. Tak samo jak BKL 260 D7 ma wysokość około 2,47 mierzone od podstawy montażu do spodu lunety. W odróżnieniu od kolegi z literami D7 tu nie ma mikroskosu, jeśli więc ktoś ma lunetę ze stosunkowo małym zakresem regulacji krzyża w pionie, powinien raczej rozważyć zakup BKL 260 D7. Jeśli klików wystarczy, model 260 H będzie dobrym wyborem dla każdego strzelca, któremu zależy na solidnym montażu jednoczęściowym. 

BKL 261 
Ot, takie dziwadło. Szyna pod lunetę między pojedynczymi obejmami ma długość 4 cali. Od serii 260 jednak różni się tym, że część montażowa jest dzielona. Z jednej strony mamy kostkę o szerokości prawie 2 cm, ściąganą jedną śrubą. Po drugiej stronie mamy kostkę ściąganą na dwie śruby o długości ponad 4 cm. Jak łatwo obliczyć, przerwa między nimi wynosi trochę powyżej 4 cm. Czemu ma służyć ta przerwa? Wyobrażam sobie, że w niektórych wiatrówkach PCP zmieści się w niej magazynek na śrut. Są też karabiny sprężynowe z magazynkiem. Można też w tej przerwie zamocować dodatkowe akcesoria, na przykład poziomicę. 

BKL 263 
Chyba najpopularniejszy w rodzinie, i w ogóle jeden z popularniejszych montaży w Polsce wśród strzelców wiatrówkowych. Choć oczywiście montaże BKL sprawdzą się nie tylko na wiatrówkach, świetnie leżą i są trwałe także na broni palnej. 

263 jest bardzo charakterystycznym dwuczęściowym montażem. Podstawa ma szerokość jednego cala (ok. 2,54 cm), skręcana dwiema śrubami. Każdy z elementów ma dwa niezależne od siebie półokrągłe ramiona do mocowania lunety, skręcane na dwie śrubki, po jednej z każdej strony. Dzięki temu montaż jest łatwo rozpoznawalny, trudny do pomylenia z innymi. 

Słynie z łatwości montażu, precyzji i tego, że skręcony trzyma jak zamurowany. Można kupić w wersji srebrnej lub czarnej. 

BKL 263 H 
To samo co 263, tylko więcej. Konkretnie – wyżej. Z montażami BKL jest zwykle tak, że występują w dwóch wysokościach – standard i high. Kiedyś były jeszcze low, czyli niskie, ale po zmianie właściciela firmy nie wróciły (jak do tej pory) do oferty. Montaż BKL 263 H może być srebrny lub czarny. A ja wciąż żałuję, że nie ma takich w kolorze mosiądzu, pasowałby mi kolorystycznie do wiatrówki. Trudno, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma. Zwłaszcza, że jest dobre. 

BKL 274 
Kolejne dziwadło w ofercie, które z pewnością znajdzie kilku amatorów. Tym razem to mutacja modeli 261 i 257. Montaż jest dwuczęściowy, z jednej strony mamy jakby klasyczny 257, czyli pojedynczą obejmę. Z drugiej strony mamy kawałek montażu 261, czyli na podstawie mocowanej pojedynczą śrubą mamy przesuniętą mocno do przodu pojedynczą obejmę. Występuje w dwóch wersjach kolorystycznych i w jednej wysokości (standard). 

BKL 278 
Dziwadło w stylu 274. Tej samej wysokości, ale jednak różni się od niego tym, że zamiast pojedynczych obejm na lunetę są podwójne. Innymi słowy mamy jakąś mutację montaży 261 i 263. Zarówno 274, jak i 278 znajdą zastosowanie wszędzie tam, gdzie szyna montażowa na karabinku jest krótka. Jedyny wówczas sposób na maksymalne zwiększenie odstępu między obejmami trzymającymi lunetę to wykorzystanie montaży z off-setem, czyli przesunięciem do przodu. Także i BKL 278 można kupić srebrny, a czarny dostajemy w standardzie... 

Seria 300 
Montaży w tej grupie jest tylko sześć rodzajów, nie licząc wersji kolorystycznych. Wszystkie są przeznaczone do lunet o średnicy tubusu wynoszącej 30 mm. Występują właściwie w tylko jednej wysokości, wynoszącej od spodu montażu do spodu lunety ok. 2,48 mm. Różnią się tylko wyglądem. 

BKL 300 
Montaż dwuczęściowy. Powiększona wersja BKL 257, w ofercie dystrybutora dostępny jest tylko czarny. Bardzo dobry wybór, jeśli chcemy zamontować jakąś lekką lunetkę na lekkiej wiatrówce. 

BKL 301 
Standardowe wyposażenie karabinków z zamontowaną lunetą z 30-milimetrowym tubusem. Występuje w naturze powszechnie, podobnie jak mniejszy braciszek BKL 263. Spotkać można zarówno na zawodach wśród zawodników FT, jak i HFT, a także wśród strzelców niestartujących na zawodach, ale ceniących sobie jakość i precyzję. Dostępne kolory – a jakże – srebrny i czarny. 

BKL 302 
Właściwie to samo co BKL 278, czyli jedna część to zwykły kawałek BKL 301, a druga z przesunięciem do przodu. Obie z podwójnymi obejmami na lunetę. Kupić można w jednym z dwóch kolorów. A czemu nie nazywa się BKL 378? Dobre pytanie. Nie wiem... 

BKL 354 
Pojedyncze obejmy na lunetę na szynie o długości 4 cali, jedna kostka montażowa na dwie śruby znajdujące się pod jednym końcem szyny. Znamy to skądś? Tak, to nic innego jak przystosowany do szerszych lunet model BKL 254. Podobnie jak on, są czarne i srebrne. 

BKL 360 
Jak to szło? „Na podstawie o długości 4 cali znajdują się pojedyncze obejmy montażowe. Podstawa mocowana jest do szyny za pomocą sześciu śrub. Pancerny zestaw, praktycznie nie ma sposobu, by montaż prawidłowo założony na szynę przemieszczał się po niej podczas strzału. Zalecałbym go do wiatrówek sprężynowych i wszędzie tam, gdzie długość szyny na karabinku dopuszcza tego typu konstrukcje, a masa zestawu nie czyni właścicielowi żadnej różnicy”. To opis montażu BKL 260, ale świetnie nadaje się też do opisania modelu 360. Z tą różnicą, że jest do lunet o tubusie 30-milimetrowym i z tego powodu troszkę wyższy. 

BKL 374 
Tu już z nazewnictwem, w przeciwieństwie do modelu 302, nie mamy żadnych trudności. 374 to odpowiednik 274, czyli pojedyncze obejmy na podstawach mocowanych jedną śrubą do szyby, jedna z nich jest wysunięta do przodu. 

Seria 400
Im dalej w las, tym... mniej do pisania. Tu są tylko trzy montaże do opisywania, a ich cechą szczególną jest to, że wszystkie są przeznaczone do karabinków z szyną 14 mm. I lunet z calowym montażem. Ponadto wszystkie są czarne, w montażach serii 400 srebrny kolor nie występuje. 

BKL 454 
Znów to samo, pojedyncze obejmy na szynie o długości 4 cali, pod jedną z nich kostka montażowa na dwie śruby czyli 245 i 354 w nowej odsłonie. 

BKL 460 
Nie, nie zacytuję jeszcze raz opisu do BKL 260. Raz wystarczy. Tym razem będzie krótko – to taki sam montaż jak BKL 260, tylko na szynę 14 mm. 

BKL 463 
Czyli znany i lubiany 263 lub 301 w kolejnej wersji. Montaż dwuczęściowy z podwójnymi obejmami na lunetę, każdy z elementów mocowany 2 śrubami. Klasyka gatunku, jeśli ktoś potrzebuje dwuczęściowego montażu na szynę 14 mm, to właśnie może zakończyć poszukiwania. 

Wszystkie montaże BKL a mają jeszcze jeden wspólny element. Wynika to z konstrukcji montaży, które ściskane śrubą montażową lekko się odkształcają, przylegając mocno do szyny. Żeby później taki montaż zdjąć z karabinka, nie wystarczy tylko odkręcić śrub montażowych. Trzeba jedną z nich wsadzić w specjalny otwór i dokręcając, odblokować zaciśnięty montaż. 

Zdarza się, że standardowa wysokość montażu jest za niska dla strzelca. Również montaż podwyższony (High) może być za niski. Warto wówczas zastanowić się nad specjalnym podwyższeniem. Jest kilka rodzajów, wszystkie mogą być srebrne lub czarne. 

BKL 166 
Baza podwyższająca montaż o ok. 1,93 cm. Mocuje się to bardzo łatwo, tak samo jak montaż. Na drugim końcu ma swoją własną szynę o średnicy 11 mm, do której przykręcamy montaż i gotowe. Model 166 przeznaczony jest do podwyższania montaży dwuczęściowych 263 lub 301. Każdy element przykręca się do szyny dwiema śrubami. 

BKL 168 
Baza podwyższająca o długości 4 cali i wysokości takiej samej jak w poprzednim modelu. Będzie odpowiednia dla wszystkich jednoczęściowych montaży, takich jak na przykład BKL 260. 

BKL 172 
Według danych producenta przeznaczony do podwyższenia montażu BKL 25. Mocowany jest do szyny za pomocą dwóch śrub. 

BKL 180 
Standardowe podwyższenie dla wszystkich montaży dwuczęściowych z pojedynczą obejmą na lunetę. Do szyny mocuje się go pojedynczą śrubą. 

Podwyższenia to jedno, ale BKL poszedł dalej i produkuje przejściówki, które z jednak strony mocuje się na szynę 11 mm na karabinie, z drugiej szyna Weavera. Po co? Standard Weavera nie jest taki głupi, pozwala szybko zmienić lunetę, a mocowanie pozostaje na tyle precyzyjne, iż przeważnie nie zachodzi później konieczność powtórnego zerowania. Można więc mieć jeden karabin, do niego dwie różne lunety i w zależności od humoru danego dnia można strzelać na zawodach HFT z jakąś lekką lunetą o małym powiększeniem i krzyżem balistycznym, albo iść na tor jako strzelec FT z lunetą o dużym powiększeniu i z bardzo małą głębią ostrości. A wszystko to robi się niemal jednym ruchem, zaś po kupieniu montażu z zaciskiem, który można obsługiwać bez użycia narzędzi – cała wymiana zajmuje kilkanaście sekund. 

BKL 554 
Mocowany jest do szyny na dwie śruby, kostka montażowa ma długość ok. 4,19 cm. Na górze znajduje się 4-calowa szyna Weavera. Podobnie jak wszystkie przejściówki na szynę Weavera, tak i ten można kupić tylko w kolorze czarnym. 

BKL 258 
Podobny trochę do montaży BKL 261, mocowany do szyny na trzy śruby. Całość ma 4 cale długości. Przerwa między kostkami montażowymi wynosi około 4 cm. 

BKL 266 
Nie wiem, jaka jest popularność tego zestawu, jak dla mnie o dość ograniczonym zastosowaniu. Z jednej strony mamy szynę 11 mm, z drugiej Weaver. Sęk w tym, że przejściówka jest dwuczęściowa, a kostki montażowe są bardzo wąskie. Innymi słowy, po założeniu lunety nie ma możliwości szybkiego przestawienia jej trochę do przodu lub do tyłu (o jeden ząb). Wszelkich regulacji można dokonywać wyłącznie przesuwając cały zestaw z lunetą w szynie na karabinku. Warto jednak odnotować jego istnienie. Może komuś się do czegoś przyda. 

BKL 268 
Jednoczęściowa przejściówka o długości 4 cali, mocowana do szyny na sześć śrub. Założona na karabin będzie się tak trzymać, że czołgiem można po tym jeździć i prędzej karabin się połamie, niż montaż puści. Z drugiej strony jest szyna Weavera na całej długości. Tylko czarny. 

Piszę, piszę i zbliżam się do końca. Ostatnią grupą produktów, o której chciałbym wspomnieć, są poziomice. Przydają się wszędzie tam, gdzie strzela się z wielką dbałością o każdy szczegół, gdzie każdy strzał powinien być maksymalnie precyzyjny. Dzięki poziomicom możemy na chwilę przed strzałem upewnić się, że karabin trzymamy prawidłowo, a luneta znajduje się idealnie w osi pionowej nad lufą, że nie przekosiliśmy karabinu w pionie. Dzięki temu śrut opadając trafi tam, dokąd chcemy. 

BKL 620 
Są trzy rodzaje poziomic. Najtańsza i najpopularniejsza wkręca się z boku w montaż BKL 620. Przezroczysty plastik wypełniony cieczą, narysowana skala, całość osadzona w metalowym łożu. Z jednej strony mamy gwint o takim samym skoku i średnicy jak otwór służący do demontażu. 

BKL 600 
Poziomica nie jest wkręcana, stanowi integralną część z obejmą na lunetę. Przeznaczona jest do lunet o średnicy 1 cala. Mocuje się ją na tubusie lunety, choć trzeba temu poświęcić dużo więcej uwagi niż przy wkręcaniu BKL 620. Przydałaby się do tego jeszcze jedna poziomica, choćby kupiona w sklepie budowlanym za kilka złotych, inaczej możemy nie mieć pewności, czy zamocowaliśmy poziomicę prawidłowo i czy rzeczywiście będzie spełniać swoje zadanie. 

BKL 610 
Ten sam kłopot z montowaniem co w BKL 600, będziemy mieli i tutaj. Natomiast po założeniu okaże się z pewnością bardzo pomocna. Model 610 przeznaczony jest do lunet o tubusie 30 mm. Zarówno model 600, jak i 610 są droższe od wkręcanej poziomicy BKL 620. Jeśli więc ktoś ma montaż firmy BKL, prawdopodobnie nawet nie spojrzy na nie. Przydadzą się wszystkim tym, którzy nie mają montaży BKL. 

Jak widać, oferta bardzo bogata. Część asortymentu jest zapewne tak popularna i powszechnie występująca jak mamuty w zoo, jednak wiele modeli cieszy się o wiele większym zainteresowaniem. Przy tak wielu propozycjacj niemal każdy znajdzie coś dla siebie, tylko w wyjątkowych przypadkach nie uda się dobrać montażu do konkretnego zestawu wiatrówka – luneta. Owszem, BKL nie jest tani, ale wart swojej ceny. Jakość niestety musi kosztować. 


Przegląd Strzelecki "Arsenał", październik 2011

piątek, 16 grudnia 2011

Szara zjawa





















To będzie trzeci już raz, jak piszę o karabinku Steyr LG 110 HP. Nie bez powodu, bowiem za każdym razem to jest zupełnie inny karabin. Choć niby wciąż ten sam... 

Paskuda. Tak w pierwszych słowach określiłem wiatrówkę, która do dziś rozpala wyobraźnię strzelców. Różne są wiatrówki na rynku, brzydkie i niecelne, ładne i niecelne, brzydkie i celne oraz ładne i celne. Firm produkujących karabiny pneumatyczne są dziesiątki, modeli setki, jeśli nie tysiące. A jednak bardzo często pojawia się na forach dyskusyjnych wypowiedź w stylu „jak chcesz celnie strzelać i robić skupienie, to kup sobie Steyra”. Karabin Air Arms S 400 jest wzorcem lekkiej, celnej i taniej wiatrówki PCP. Produkty Daystate są często traktowane jako wzorzec piękna, zaś wiatrówka LG 110 to powszechnie uznany wzór celności. Wiele w tym racji. Obok takich konstrukcji, jak Walther Dominator czy AirArms EV 2 Steyr jest równie precyzyjny, a jednak trochę tańszy. Zwłaszcza w wersji HP, która jednak ma kilka istotnych wad dotyczących ergonomii. 

Kolba w tym karabinku jest zwyczajnie do niczego. Jeśli założy się bardzo niski montaż to istnieje szansa, by policzek opierał się o coś, co z dużą dozą optymizmu można próbować nazwać baką. Przy wyższym montażu policzek wisi właściwie w powietrzu, co oczywiście nie sprzyja powtarzalnemu złożeniu się do strzału. To z kolei może skutkować tym, że oko schodzi z osi optycznej lunety, zaznajamiając strzelca z takim pojęciem jak błąd paralaksy. Na zawodach HFT skutek będzie taki, że podium obejrzy się wyłącznie z boku, i to z dużej odległości. Dużo lepszą opcją jest kupno Steyra w wersji FT, z regulowaną stopką, baką, forendem czy spustem. To jednak wybór o wiele bardziej kosztowny. 

Innym rozwiązaniem jest osada typu custom. Już raz pisałem o kolbie wykonywanej przez kolegę, który zaprogramował maszynę CNC tak, by wycinała z kawałka drewna kolby i forendy do Steyrów. Są nawet dwa wzory. Stary, który już prezentowaliśmy na łamach ARSENAŁU i nowy, o futurystycznym kształcie i ze sporym zakresem regulacji. Tamte osady mają oprócz niewątpliwych zalet, jak cena czy czas realizacji i jedną podstawową wadę – to wciąż produkt uniwersalny, który ma odpowiadać maksymalnie dużej liczbie strzelców. Tym samym kolba jest tak zwymiarowana, by pasowała przeciętnemu Kowalskiemu. Zakres regulacji tego i owego oczywiście w tym pomaga, ale już kąt ustawienia chwytu czy długość kolby – niekoniecznie. I choć można coś poprawić, to wszystkiego się nie da. 

A co ze strzelcami, którzy tak jak ja mają na przykład stosunkowo długie ręce i palce? Czy skazani są na dopasowywanie siebie do karabinka, zamiast karabinka do siebie? Nie. Choć z góry ostrzegę, że rozwiązanie nie jest tanie... 


Przymiarka
Po kilku latach strzelania z przeróżnych karabinów doszedłem do jednego wniosku – nie ma konstrukcji idealnej. W każdej wiatrówce coś mi przeszkadza, coś uznaję za wadę. Także w tych, które posiadałem. IŻ 38 był dobry, ale nie mogłem do niego założyć lunety. Norica Marvic Gold była śliczna, ale trochę za mocna i zbyt narowista, by myśleć o startach w zawodach HFT 2. HW 97 K było celne, ale wykończyło mnie psychicznie kilkukrotne ustawianie długości sprężyny, by uzyskać dokładnie 16,3 J energii wylotowej pocisku. Po przesiadce na wiatrówki PCP cały rok nieodmiennie podobała mi się S 400. Aż do czasu, gdy na mstrzostwach Polski raz, jeden jedyny zawiodła mnie, wypluwając śrut z mniejszą niż zwykle prędkością. Było to pudło na miarę utraty trzeciego miejsca na podium i decyzji o wymianie wiatrówki na coś z lepszą powtarzalnością strzału. Wybór padł na Daystate Mk 4, który oprócz tego, że był piękny, to jeszcze celny i bardzo przyjemny w obsłudze. Do czasu, gdy nagle, bez ostrzeżenia prędkość wylotowa spadła z 239 m/s do 229 m/s. Niewiele myśląc wymieniłem „bateryjkę” (Mk 4 ma elektroniczny spust) na Steyra. Walcząc z jego ergonomią, a właściwie jej brakiem, startowałem przez ponad rok na zawodach HFT. Do tego teoretycznie został zaprojektowany i tu się sprawdzał. Z czasem jednak brak regulowanej baki czy nieszczególnie wygodny chwyt zaczęły mi przeszkadzać. Po krótkiej przygodzie z kolbą wycinaną maszynowo przyszedł czas na ręcznie wykonaną osadę custom, krojoną na miarę. 

Pierwszy e-mail z pytaniem wysłałem do Łukasza Pietruszki, znanego i cenione wśród braci wiatrówkowej specjalisty od ręcznie robionych osad. Kolejnych e-maili już nie trzeba było wysyłać, bo odpowiedź Łukasza była w pełni satysfakcjonująca. Szybko dogadaliśmy się, jak powinna wyglądać osada, z czego ma być wykonana, okazało się, że w kwestiach artystycznych nadajemy na tych samych falach. Uzgodniliśmy wstępnie kilka szczegółów i po tygodniu miałem pierwszy projekt. 

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom – z kilkoma wyjątkami karabin na rysunku wyglądał niemal tak, jak sobie w myślach wyobrażałem. Dość agresywna linia kolby, kilka „przetłoczeń”, wycięcie na kciuk. Do tego forend pod systemem utrzymany w podobnej stylistyce. Całość spodobała mi się na tyle, że pewnie przyjąłbym ją bez mrugnięcia okiem, gdyby takie fabrycznie proponowano. Ale przecież tak od razu przyjąć projektu nie wypadało. Uzgodniliśmy kilka drobnych zmian w ogólnym wyglądzie przyszłej kolby, także kształt forendu uległ pewnej modyfikacji i Łukasz mógł przystąpić do pracy. Wtedy zaczęły się schody... 


Zapalenie
Zaczęło się od zapalenia oskrzeli. Zamiast siedzieć w warsztacie i dłubać w drewnie, Łukasz siedział w łóżku i przyjmował lekarstwa. Termin wykonania pracy, wstępnie określony na koniec roku oddalał się. Tymczasem ja byłem coraz bardziej „zapalony na osadę”. Cały czas próbowałem sobie wyobrazić, jak to, co widzę tylko na kartce papieru, sprawdzi się podczas strzelania w terenie. 

Nie pozostawało mi jednak nic poza cierpliwym czekaniem na powrót Łukasza do pracy. W końcu nadszedł dzień, gdy kurier przyniósł do redakcji pudło z karabinem. Nie, nie gotowym produktem. Była to ręcznie wystrugana kolba i forend, przymocowane byle jak do wiatrówki. Wykonane z lichego drewna model i wysłane do odbiorcy, czyli do mnie, żebym sam nie musiał jeździć za Zieloną Górę i czekać tam kilka dni, aż Łukasz wystruga coś na moją miarę z docelowego materiału. 

Model był niemal w pełni funkcjonalny. Niestety, podczas prób dopasowania baki puściła śruba na gwincie. Całe szczęście, że zdążyłem się wcześniej zorientować, że zarówno kształt, jak i zakres regulacji są niemal idealne. Choć pewien niesmak pozostał... 

Kilka rzeczy, oprócz wspomnianej śruby, trzeba było zmienić. Przede wszystkim chwyt. Zaznaczyłem na osadzie wszystkie elementy, które moim zdaniem trzeba poprawić – to dodać trochę drewna, tam odjąć, tu wydłużyć, gdzie indziej skrócić. Następnie zapakowałem karabin wraz z klonowym modelem i odesłałem Łukaszowi. 

Następny etap objęty jest tajemnicą producenta, dlatego mogę opisać go tylko w przybliżeniu. Łukasz opatentował maszynę do ręcznego kopiowania. W praktyce wygląda to tak, że w oparciu o zatwierdzony model, wykonany z taniego drewna, wycina kształt osady z docelowego materiału - w moim przypadku był to drewniany dwukolorowy laminat. Dzięki temu nie eksperymentuje się na drogim drewnie, tylko wykrawa gotowy kształt. Ma to sens nie tylko w przypadku laminatu, ale także bardziej szlachetnych gatunków drewna. Szkoda byłoby zepsuć kawał drewna z karpy orzecha włoskiego o wartości, dajmy na to 1000 euro... 

W tym konkretnym przypadku kopiowanie było utrudnione. Łukasz do tej pory stosował ten patent podczas kopiowania długich osad, tymczasem do Steyra robił tylko stosunkowo krótką kolbę i palmrest. Przyrząd okazał się nie do końca przystosowany do takiego zadania. W efekcie czego kolbę udało się skopiować po wielkich trudach, a palmrest... Cóż. Gdy Łukasz po raz kolejny wyleczył się, tym razem z zapalenia płuc, wyciął palmrest jeszcze raz, od początku, jedynie na kształt i podobieństwo tego, który wykonał wcześniej z klonu. 

Finisz 
Urządzenie kopiuje wiernie, ale tylko z grubsza. Po wycięciu ogólnego kształtu trzeba wziąć pilniki, dłutka, papiery ścierne i całość obrabiać. Laminat nie jest niestety łatwym materiałem. Kilkanaście warstw drewna złączonych ze sobą za sprawą klejów i innych związków chemicznych ma dużo większą wytrzymałość niż naturalne drewno, nie wspominając nawet o tym, że są dużo one trudniejsze w obróbce. 

Prace przedłużały się. W tym czasie dostawca drobnych części wykonał nową tuleję i śrubę do regulacji baki. Tym razem nie była aluminiowa tylko stalowa. Pomyślałem, że lepiej spełni swoje zadanie. Gdy w końcu przyszły niezbędne komponenty, trzeba było tylko odciąć bakę, zainstalować regulację, także pod forendem i... 

Zalakierować. Oj, nie było łatwo. W założeniu osada miała być maksymalnie wytrzymała. Mając to na uwadze, Łukasz kupił specjalny lakier o większej wytrzymałości na uszkodzenia mechaniczne i promieniowanie UV. Tyle tylko, że lakier jest gęsty, a jego nakładanie wymaga specjalnej techniki. Koniec końców udało się, a efekt jest według mnie więcej niż zadowalający. 

Grey Phantom 
Założenia były takie – karabin z regulowaną baką, stopką (góra – dół) i forendem, o osadzie dłuższej od fabrycznej (w wersji HP) o jakieś 2 cm. Osada miała być maksymalnie wytrzymała, ale jednocześnie całość – na ile to możliwe – lekka. Kształt forendu nie jest przypadkowy. Odznacza się lekkością, łatwo go chwycić w powtarzalny sposób zarówno z przodu (wygodniej się tak strzela z pozycji klęczącej), jak i z tyłu (strzelając z pozycji stojącej). Chwyt miał być ustawiony pod moją dłoń. W tym celu wysyłałem Łukaszowi informację o długości wszystkich palców i szerokości dłoni, na tyle dokładne, że w razie potrzeby zrekonstruowanie mojej prawej dłoni nie sprawiłoby chyba większego kłopotu. Karabin miał mieć kosmiczny, agresywny wygląd, niczym broń z jakiejś odległej planety. Laminat, bardziej wytrzymały od drewna, nasuwał się jako materiał właściwie od razu. Wybór kolorystyki też nie był szczególnie trudny, jako że zarówna mnie, jak i Łukaszowi tylko szaro-czarny wydawał się odpowiedni do srebrnego systemu i lufy Sterya. 

Gdy pierwszy raz, jeszcze na zdjęciach, zobaczyłem, jak układają się warstwy kolorystyczne laminatu, nazwa dla mojej wiatrówki narzuciła mi się sama. Duch, zjawa, miraż... Paskuda umarła, dalej będzie Szara Zjawa. „Grey Phantom”. 

Karabin jest lekki, jednocześnie bardzo składny. Nawet gdy podjąłem decyzję o zmianie sposobu strzelania i zmianie konkurencji z HFT na FT – ten kształt osady wciąż się sprawdza. Złożenie się do strzału nie wymaga ekwilibrystyki, osada leży dokładnie tak jak powinna. Wady? Gdzieniegdzie nie udało się zmatowić lakieru i jeszcze trochę za bardzo się świeci, zwłaszcza w trudno dostępnych załamaniach. Podczas ustawiania baki musiałem jeszcze raz wkleić w nią tuleję, bo wklejana w ostatniej chwili przez Łukasza nie trzymała się wystarczająco mocno. Trzeba było podkleić cienką gumą podstawę mocowania kolby w systemi, żeby się nie ślizgała i nie luzowała podczas użytkowania. 

Natomiast reszta to same zalety. Co najważniejsze, mój karabin w tej chwili nabrał bardzo indywidualnego wyglądu. Nie sposób go pomylić z żadnym innym. Obym tylko, jako świeżo upieczony strzelec FT, nie okazał się niegodnym jego posiadania...


Przegląd Strzelecki "Arsenał", sierpień 2011