Transportowanie wiatrówki pozornie jest bardzo proste. Ostatecznie można użyć do tego nawet fabrycznego kartonu. Z czasem jednak przybywa nam tyle dodatkowych elementów wyposażenia, że tekturowe pudło nie nadaje się do przewożenia karabinka. Co wtedy? Można pokusić się o kupno miękkiego pokrowca. Można też kupić specjalny kufer.
Obydwa rozwiązania mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Miękki pokrowiec wyróżnia się przede wszystkim lekkością. Sporo jest na rynku dostępnych modeli, większość wygląda tak, że w części głównej można umieścić karabin, a dodatkowo dołączono kilka kieszonek zapinanych na suwak lub rzep na akcesoria. Do tego można się spodziewać pasków i szelek do przenoszenia futerału w terenie.
Z drugiej strony jednak miękki futerał nie stanowi wystarczającego zabezpieczenia karabinka. Może tak się zdarzyć, że silne uderzenie w okolicach lunety sprawi, że coś się uszkodzi
w mocowaniu lub przestawi nam się zero (punkt trafienia). Wiatrówki, takie jak AirArms S 400, są bardzo wrażliwe na uderzenia w lufę, która mocowana w jednym punkcie w breechblocku wyjątkowo lubi się przestawiać. Jeśli wiatrówkę przewozimy głównie komunikacją miejską, zdecydowanie wygodniejszy będzie miękki pokrowiec z uwagi na masę i paski do noszenia. Jeśli jednak przewozimy karabin w bagażniku samochodu, wówczas lepszym rozwiązaniem może się okazać sztywny kufer.
Długo dojrzewałem do decyzji o zakupie walizki na broń. Patrząc na wielkie i zwaliste kufry moich znajomych, zachodziłem w głowę, po co mi taka wielka trumna. Większość z nich nawet nie mieściła się do bagażnika mojego skądinąd niemałego auta.
Okazało się jednak, że kufer nie musi być wielki, by w sposób bezpieczny i wygodny móc przewieźć nie tylko karabin, ale i trochę osprzętu. Moją uwagę na targach IWA zwróciła oferta firmy Vanguard. Oprócz bardzo fajnych i funkcjonalnych pasów nośnych (spróbuję je opisać w którymś z najbliższych numerów Arsenału), bipodów i innych drobnych akcesoriów, była tam też bardzo duża oferta kufrów. Występowały w czterech liniach produktowych, różniących się wykończeniem i wytrzymałością, do tego jeszcze w obrębie każdej rodziny było kilka modeli różniących się wielkością, a co za tym idzie – przeznaczeniem.
Owszem, jedne są drogie i bardzo wytrzymałe, podobno wytrzymują nacisk stu dwudziestu kilogramów, a na fotografiach reklamowych widać, jak świetnie się po nich jeździ samochodem. Wyszedłem jednak z założenia, że kufer ma mi służyć do przewożenia wiatrówki, a nie jako podpórka pod samochód. Wybrałem więc tańczy model z serii Classic.
Walizka charakteryzuje się eleganckim wyglądem. Czarny materiał ABS na brzegach wzmocniony jest aluminium. Te wykończenia mają podwójne znaczenie, po pierwsze wzmacniają brzegi pudła, po drugie po zamknięciu kufra poszczególne elementy nachodzą na siebie, dzięki czemu zamknięcie jest sztywniejsze i pewniejsze. Okucia są też na rogach kufra, lekko wystające w stosunku do powierzchni kufra, dzięki czemu ABS i okucia krawędzi nie rysują się po postawieniu kufra na betonie czy żwirze. Z drugiej strony same są narażone na porysowanie powierzchni, i niewiele czasu trzeba, by polerowane aluminium przestało elegancko wyglądać i szybko pojawiają się na nim rysy.
Kufer ma dwa rodzaje zamków – można go zamknąć zarówno na zamek szyfrowy, jak i na klucz. Trzeba jasno powiedzieć, że zamki przed złodziejem nie chronią, niewiele trzeba by użyć siły, by sforsować te zabezpieczenia. Zamiast klucza, wystarczy mocny śrubokręt, zamki szyfrowe pewnie bez problemu da się wyłamać. Jednak jeśli chcemy karabin zabezpieczyć przed dziećmi, to takie zabezpieczenia w zupełności wystarczą.
Na koniec trzeba też zwrócić uwagę, jak ładna i elegancka, a przede wszystkim solidna jest rączka transportowa. Spokojnie mogłaby się znaleźć jako element dwukrotnie droższego futerału. W ogóle, jak na tani produkt, bo walizka kosztuje około 500 zł u polskiego dystrybutora, wszystko sprawia wrażenie solidnego produktu. Wyjątkowo nie razi naklejka z napisem Made in China, w tym wypadku miejsce produkcji zdaje się nie mieć znaczenia.
W środku kufer jest także dobrze wykończony. Spód i wierzch wypełniono gąbką, a dodatkowo w centralnej części znajduje się gruba gąbka wstępnie ponacinana na drobne kwadraciki. Wyrywając kolejne drobne fragmenty, można dowolnie kształtować wnętrze, dzięki czemu, oprócz wiatrówki z lunetą, można wygospodarować przestrzeń na takie elementy, jak podstawki pod tarcze, Combro, śrut. Na pewno nic się nie będzie przemieszczać podczas transportu.
A co zrobić, jeśli się pomylimy podczas wyrywania albo zmienimy karabin i nowy będzie potrzebował inaczej wyciętej przestrzeni? Na stronie producenta można zobaczyć wśród różnych akcesoriów także nowe kawałki gąbki do konkretnych modeli. Czy będą także w ofercie polskiego dystrybutora? Czas pokaże, mam nadzieję, że tak…
Kufer jest lekki, choć oczywiście pusty waży jednak więcej niż miękki pokrowiec. I druga jego zaleta – bez zbędnych czynności mieści się w otworze bagażnika mojego samochodu. Mimo tego, że oprócz karabinu zmieściło się w nim jeszcze wiele innych „przydasiów”, to kufer nie zajmuje w bagażniku wiele miejsca, a żeby go schować do bagażnika, trzeba go po prostu włożyć. Z dużym kufrem Negrini nigdy mi się ta sztuka nie udała, trzeba było kombinować ze składaniem kanapy.
Kufer Vanguard Classic zdaje się być dobrym wyborem. Nie wytrzyma próby w przypadku katastrofy lotniczej, nie wytrzyma upadku w przepaść, nie wytrzyma też pewnie prób utopienia w jeziorze. Jednak do przewiezienia samochodem wiatrówki z punktu A do punktu B wystarczy w zupełności. Także zabezpieczenie w postaci zamków oprze się ciekawości dzieci, które pozostawione sam na sam
z kuferkiem chciałyby zajrzeć do środka. Aluminiowe okucia nie będą wiecznie piękne i błyszczące, jednak doskonale spełniają funkcję ochronną.
Kwota 500 zł, nawet z lekkim okładem, wcale nie wydaje mi się za wysoka, biorąc pod uwagę, jak bezpiecznie będzie schowana w środku wiatrówka.
Z drugiej strony jednak miękki futerał nie stanowi wystarczającego zabezpieczenia karabinka. Może tak się zdarzyć, że silne uderzenie w okolicach lunety sprawi, że coś się uszkodzi
w mocowaniu lub przestawi nam się zero (punkt trafienia). Wiatrówki, takie jak AirArms S 400, są bardzo wrażliwe na uderzenia w lufę, która mocowana w jednym punkcie w breechblocku wyjątkowo lubi się przestawiać. Jeśli wiatrówkę przewozimy głównie komunikacją miejską, zdecydowanie wygodniejszy będzie miękki pokrowiec z uwagi na masę i paski do noszenia. Jeśli jednak przewozimy karabin w bagażniku samochodu, wówczas lepszym rozwiązaniem może się okazać sztywny kufer.
Długo dojrzewałem do decyzji o zakupie walizki na broń. Patrząc na wielkie i zwaliste kufry moich znajomych, zachodziłem w głowę, po co mi taka wielka trumna. Większość z nich nawet nie mieściła się do bagażnika mojego skądinąd niemałego auta.
Okazało się jednak, że kufer nie musi być wielki, by w sposób bezpieczny i wygodny móc przewieźć nie tylko karabin, ale i trochę osprzętu. Moją uwagę na targach IWA zwróciła oferta firmy Vanguard. Oprócz bardzo fajnych i funkcjonalnych pasów nośnych (spróbuję je opisać w którymś z najbliższych numerów Arsenału), bipodów i innych drobnych akcesoriów, była tam też bardzo duża oferta kufrów. Występowały w czterech liniach produktowych, różniących się wykończeniem i wytrzymałością, do tego jeszcze w obrębie każdej rodziny było kilka modeli różniących się wielkością, a co za tym idzie – przeznaczeniem.
Owszem, jedne są drogie i bardzo wytrzymałe, podobno wytrzymują nacisk stu dwudziestu kilogramów, a na fotografiach reklamowych widać, jak świetnie się po nich jeździ samochodem. Wyszedłem jednak z założenia, że kufer ma mi służyć do przewożenia wiatrówki, a nie jako podpórka pod samochód. Wybrałem więc tańczy model z serii Classic.
Walizka charakteryzuje się eleganckim wyglądem. Czarny materiał ABS na brzegach wzmocniony jest aluminium. Te wykończenia mają podwójne znaczenie, po pierwsze wzmacniają brzegi pudła, po drugie po zamknięciu kufra poszczególne elementy nachodzą na siebie, dzięki czemu zamknięcie jest sztywniejsze i pewniejsze. Okucia są też na rogach kufra, lekko wystające w stosunku do powierzchni kufra, dzięki czemu ABS i okucia krawędzi nie rysują się po postawieniu kufra na betonie czy żwirze. Z drugiej strony same są narażone na porysowanie powierzchni, i niewiele czasu trzeba, by polerowane aluminium przestało elegancko wyglądać i szybko pojawiają się na nim rysy.
Kufer ma dwa rodzaje zamków – można go zamknąć zarówno na zamek szyfrowy, jak i na klucz. Trzeba jasno powiedzieć, że zamki przed złodziejem nie chronią, niewiele trzeba by użyć siły, by sforsować te zabezpieczenia. Zamiast klucza, wystarczy mocny śrubokręt, zamki szyfrowe pewnie bez problemu da się wyłamać. Jednak jeśli chcemy karabin zabezpieczyć przed dziećmi, to takie zabezpieczenia w zupełności wystarczą.
Na koniec trzeba też zwrócić uwagę, jak ładna i elegancka, a przede wszystkim solidna jest rączka transportowa. Spokojnie mogłaby się znaleźć jako element dwukrotnie droższego futerału. W ogóle, jak na tani produkt, bo walizka kosztuje około 500 zł u polskiego dystrybutora, wszystko sprawia wrażenie solidnego produktu. Wyjątkowo nie razi naklejka z napisem Made in China, w tym wypadku miejsce produkcji zdaje się nie mieć znaczenia.
W środku kufer jest także dobrze wykończony. Spód i wierzch wypełniono gąbką, a dodatkowo w centralnej części znajduje się gruba gąbka wstępnie ponacinana na drobne kwadraciki. Wyrywając kolejne drobne fragmenty, można dowolnie kształtować wnętrze, dzięki czemu, oprócz wiatrówki z lunetą, można wygospodarować przestrzeń na takie elementy, jak podstawki pod tarcze, Combro, śrut. Na pewno nic się nie będzie przemieszczać podczas transportu.
A co zrobić, jeśli się pomylimy podczas wyrywania albo zmienimy karabin i nowy będzie potrzebował inaczej wyciętej przestrzeni? Na stronie producenta można zobaczyć wśród różnych akcesoriów także nowe kawałki gąbki do konkretnych modeli. Czy będą także w ofercie polskiego dystrybutora? Czas pokaże, mam nadzieję, że tak…
Kufer jest lekki, choć oczywiście pusty waży jednak więcej niż miękki pokrowiec. I druga jego zaleta – bez zbędnych czynności mieści się w otworze bagażnika mojego samochodu. Mimo tego, że oprócz karabinu zmieściło się w nim jeszcze wiele innych „przydasiów”, to kufer nie zajmuje w bagażniku wiele miejsca, a żeby go schować do bagażnika, trzeba go po prostu włożyć. Z dużym kufrem Negrini nigdy mi się ta sztuka nie udała, trzeba było kombinować ze składaniem kanapy.
Kufer Vanguard Classic zdaje się być dobrym wyborem. Nie wytrzyma próby w przypadku katastrofy lotniczej, nie wytrzyma upadku w przepaść, nie wytrzyma też pewnie prób utopienia w jeziorze. Jednak do przewiezienia samochodem wiatrówki z punktu A do punktu B wystarczy w zupełności. Także zabezpieczenie w postaci zamków oprze się ciekawości dzieci, które pozostawione sam na sam
z kuferkiem chciałyby zajrzeć do środka. Aluminiowe okucia nie będą wiecznie piękne i błyszczące, jednak doskonale spełniają funkcję ochronną.
Kwota 500 zł, nawet z lekkim okładem, wcale nie wydaje mi się za wysoka, biorąc pod uwagę, jak bezpiecznie będzie schowana w środku wiatrówka.
Przegląd Strzelecki "Arsenał", lipiec 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz