sobota, 3 września 2011

Co za czasy...

Mistrzostwa Polski FT/HFT Anno Domini 2011 można uznać za zakończone. Rywalizowało ze sobą wielu strzelców, spośród których wyłoniono zwycięzców. Co ciekawe, w czołówce wciąż widać te same twarze, jeśli nie na podium to jakoś blisko niego. A może to wcale nie jest takie ciekawe?
O wiele bardziej zajmujące rzeczy dzieją się już po zawodach. Ze wszystkich stron dochodzą do mnie informacje o przekrętach. O liczeniu krokami odległości do figurki. O zmienianiu paralaksy w lunecie przed strzałem w zależności od tego, jak daleko stała figurka od stanowiska strzeleckiego HFT. Słyszę także o strzelaniu z pozycji innej niż przewidziana w regulaminie, zamiast stojącej komuś wygodniej było klęknąć albo zwyczajnie się położyć. Innymi słowy dochodzą ze wszystkich stron informacje o grze nie fair.
Oczywiście rzecz nie dotyczy wszystkich. Są tacy, którym wszelkie formy oszustwa są wstrętne i nie splamią się nimi. Coraz powszechniejsze jest jednak „kombinowanie” na torach. I po co?
Przypomnijmy – walczy się o chwałę, o sławę, o puchary i nagrody.
Nagrody są, albo ich nie ma. Często są zwyczajnie losowane, zaś wysokie miejsce w klasyfikacji nie daje żadnych gwarancji otrzymania paczki śrutu czy przecieraka filcowego.
Chwała? Z pewnością przyjemnym jest znalezienie się na ustach wszystkich, ale czy rzeczywiście trzeba w tym celu oszukiwać? Czy ryzyko dostania się „na języki” za sprawą niesportowego zachowania naprawdę jest warte tego, by na forum móc się pochwalić zajęciem medalowej pozycji?
Sława. Wspaniała rzecz. Można się chwalić rodzinie, koledzy gratulują. Cudownie. Cóż z tego jednak, jeśli środowisko strzelców biorących udział w zawodach nie jest liczone w tysiące, rodzina z reguły też nie, cała ta nasza sława ogranicza się do maksymalnie kilkuset osób. Oszukiwać by zaimponować takiej garstce? Równie dobrze można iść pod Pałac Prezydencki z pochodnią – jest szansa, że się trafi na czołówki gazet lub pokażą takiego demonstranta w telewizji.
Puchar. Jedyna namacalna rzecz, jaką przeważnie przywozi się z zawodów po zajęciu miejsca na podium. Złoty za pierwsze miejsce, srebrny i brązowy za drugie i trzecie.
Jednak nie wszystko złoto co się świeci, dodatkowo puchar na półce świeci tak długo, jak komuś chce się to odkurzać. Później ląduje w mniej eksponowanym miejscu, często kończy swój żywot gdzieś w piwnicy czy na strychu.
Czy oszukiwanie koleżanek i kolegów jest znakiem czasów czy wybujałego ego i chęci zaimponowania innym? Nie wiem. Ale nie podoba mi się ten trend, mam nadzieję, że prędzej czy później oszuści się opamiętają a na torach znów będzie się liczyła przede wszystkim dobra zabawa i zasady fair play.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz